poniedziałek, 5 grudnia 2016

Od Ashton'a C.D Pain

Nie mogłem spać. Wyszedłem na zewnątrz zamierzając przejść się na krótki spacer. Szedłem przed siebie, ot tak, bez żadnego konkretnego celu, byleby tylko rozprostować nogi i dać upust swojej energii.
Spacerowałem jakiś kwadrans wbijając łapy w mroźny śnieg. Zapadały się one już nieco głębiej niż wczoraj co było wyraźnym znakiem, że zima naprawdę nadeszła. Wciągnąłem do płuc świeże, chłodne powietrze, które sprawiło lekkie drżenie mojego ciała gdy, wdarło się do płuc. Ale nie poczułem jedynie zapachu lasu. Było to coś więcej.... Lawenda? Woń była delikatna ale nie można było jej nie wyczuć. Wydało mi się to dziwne, w końcu mamy grudzień. Skąd by się tu, wzięły kwiaty?
Zaintrygowany zbliżyłem nos do ziemi i zacząłem tropić. Zapach stawał się coraz mocniejszy aczkolwiek nadal miał w sobie tę delikatność i łagodność. Nie drażnił mojego nosa. Wręcz przeciwnie. Był przyjemny. Po trzech minutach poszukiwania źródła zapachu nareszcie dotarłem do celu. Kwiatki musiały znajdować się zaraz za najbliższym krzakiem. Nie marnując czasu skoczyłem tak. Czekała mnie nie mała niespodzianka. Nie było tam żadnych kwiatów. Ani jednego. Zamiast tego stałem oko w oko z piękną suczką o jasnym futrze. Uśmiechnąłem się do niej. Jej oczy błyskały w świetle księżyca i wpatrywały się we mnie z uporem.

Pain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz