piątek, 2 grudnia 2016

Od Esperento - konkurs - CZ. III (ostatnia) - "Ostateczna bitwa, głupota Esperenta i powrót"

CO SIĘ DZIAŁO PRZEDTEM: 
Niebieski dym... Wepchnął mnie do świata olbrzymów! Mam staczać walkę na śmierć i życie w celu odzyskania kamienia mocy. Krótko nie?
TERAŹNIEJSZOŚĆ:
Co to pasja?
Praktycznie rzecz biorąc to sam nie jestem pewnien. Może to takie wyrywające się uczucie, które nie pozwala nam myśleć o niczym innym niżeli o temacie jej pasji? A może jednak to takie cichutkie stwierdzenie wewnątrz naszego umysłu, które tylko w wybranych przed nas sytuacjach uwalnia się i daje znać o swojej obecności? Tyle pytań a na żadne nie ma jakiejkolwiek odpowiedzi...
Ja nie mam pasji. Żadnej. Dlaczego? Nie miałam sposobności jej w sobie odkryć. A może pora to zmienić...?
~*~
Pustka...
To jedno słówko, które jest poznawane w pierwszej klasie szkoły podstawowej, określało wszystko to co znajdowało się w moim umyśle tamtej chwili. Pustka. Nie mogłem pojąć dlaczego Skaperen wybrał akurat mnie do tej roli jaką jest pokonania kogoś tam i odzyskanie jakiegoś tam Kamienia Mocy. Mógłby przeciesz wybrać kogoś innego, bardziej doświadczonego w walkach a nie mnie, tego kto w ogóle nie ma pojęcia jak posługiwać się mieczem. Mógłby, nie?
~*~
Stałem tam na granicy owego Królestwa Cieni w pełnym uzbrojeniu otoczony przez zewsząd napływający szary piach. Wpatrywałem się w odległy zamek zbudowany z szarej kostki brukowej i myślałem. Myślałem, a bardziej obawiałem się przegranej. Tego, że już nigdy nie będę w stanie powrócić do tego świata, który znałem dotąd. Moje obawy przytłaczały mnie do tego stopnia, że nie mogłem ruszyć sta żadną kością, nerwem czy nawet mięśniem. Stałem tak pogrążony w myślach i pewnie bym tam stał jeszcze dłużej gdyby nie przerażająco głośny huk dobiegający ze starego zamczyska. I oto z kopuły z czerwonej cegły rozległ się wybuch tak duży, że nawet ja poczułem powiew powietrza. Z dziury sporej wielkości wydobyło się oślizgłe coś. Podobne do węża morskiego, jednak bardziej zielone i o większej liczbie głów. Jako uszy miał czerwonokrwisty "wachlarz" i ostre zębiska wystające z paszczy. Jednak w tej straszliwości naturalnej można było dojrzeć strach i chęć ucieczki.
Nie tracąc czasu na błahe zgadywanki postawiłem wszystkie czrery łapy na szarym piasku i gorliwie nimi przebierałem by jak najszybciej dojść do zamczyska.
~Piętnaście minut potem, gdy już dotarłem do zamku~
Szarobury budynek okazał się większy niż przypuszczałem. Mierzył jakieś trzydzieści metrów wysokości i był o wiele większy i okazalszy od tamtego. Obeszłem go kilka razu dookoła. Kształtem przypominał krakowski Barbakan. W końcu pchnąłem wielkie drewniane drzwi i rozległ się głośny dźwięk przypominający skrzyp. Szybko wskoczyłem do środka i równie szybko zamknąłem drzwiska. Wypuściłem z siebie cichy świst, gdy zobaczyłem długi, nie oświetlony korytarz z wielkim atłasowym czerwono-złotym dywanem. Na marmurowych ścianach wisiały obrazy obleśnie brzydkich stworów. Jednak jeden obraz był inny. Widniał na nim napis wygramerowany (Tak to się pisze?) złotymi literami na krystalicznie białym marmurze:
"Leave me out with the waste
 This is not what I do
 It's the wrong kind of place
 To be thinking of you
 It's the wrong time
 For somebody new
 It's a small crime
 And I've got no excuse."
Długo wodziłem łapą po złotych literach. Jednak zamysł przerwał mi hałas dobiegający zza drzwi na końcy korytarza. Był to dźwięk niszczonego szkła a także krzyki istot żywych. Natychmiast przetwałem zadumę i pobiegłem w stronę owych drzwi grzechocząc zbroją. Jednak gdy wyciągałem łapę by otworzyć drzwi ktoś zrobił to za mnie. Był to wystraszony minotaur uciekający w popłochu.
- Nie radzę tam wchodzić! - krzyknął i pobiegł dalej. Jednak ja wzruszyłem ramionami i wszedłem do sali. Okazała się być ona zrobiona z lodu lub szkła. Pośrodku stał odwrócony do mnie tyłem tron na nim siedział ktoś ludząco podobny do Skaperena.
- Przyszedłeś po Kamień Mocy?- zahuczał powoli wstając. - Jeżeli tak to go sobie weź.- krzyknął i w mgnieniu oka odwrócił się i rzucił we mnie mieczem. Jednak szybko uchiliłem się od ostrza śmierci. - Widzę, że masz zbroję. Powiem szczerze, że widziałem o niebo lepsze, lecz tym razem mój brat się postarał. - powiedział Reaxtroix przejeżdżając paluchem po moim grzbiecie. - Już jutro zniszczę cały świat i nie będzie już żadnego Skaperena czy robionych przez niego zbroi! Będę tylko ja i moi podwładni!- wykrzyczał i zaśmiał się psychopatycznie z taką mocą, że aż kryształowy lśniący żyrandol zakołysał się niebezpiecznie.
- Napotkasz wiele trudności! Trudności zawsze będą, więc staraj się je pokonywać unysłowo nie je niszczyć sposobami cielesnymi! Żyj dzisiaj a nie jutro, bo jutra może już nie być! - rzekłem praktycznie brew sobie i to była moja własna głupota. Reaxtroix wściekły ryknął i zaczął postwał we mnie ogniste strzały. Za każdym razem albo chybiał albo ja sprytnie uciekałem. Po okoły piętnatu minutach tej zabawy w kotka i myszkę rozległ się huk i nagle wielki kryształowy żyrandol spadł prosto na olbrzyma razem z kawałkami cegieł. W dziurze w suficie robaczyłem jedną z wielu głów owego węża morskiego. Uśmiechnąłem się i podbiegłem do Reaxtroixa. Wyrwałem mu z ręki berło. Gdy chwiciłem jego wielką laskę poczułem przyjemnie mrowienie w łapach. Natychmiast wszystko zajaśniało i to oślepiające światło świeciło kilkanaście sekund. Po czym wszystko się zmieniło. Olbrzym zniknął a ja sam znalazłem się w zamku Skaperena z berłem w ręku. Ten przywitał mnie z entuzjazmem.
- Masz berło! O jak dobrze! Jeżeli chcesz to możesz się przeteleportować do wybranego miejsca.- rzekł z wrodzoną wdzięcznością. Pokiwałem głową wręczając mu jamień.
- Chcę znaleźć się w Sforze Psich Snów!- krzyknąłem a wokół mnie roztoczył się złoty płomień i znów poczułem ostry ból i paraliż mięśni podczas kiedy przenosiłem się do innego świata. Znowu widziałem dymny wir w kolorze turkusowym. Znowu wylądowałem i przez kilka sekund leżałem bez ruchu. Obudziłem się koło portalu. Popatrzyłem na jego wnętrze myśląc, że to był tylko sen. Tylko chora fantastyczna przygoda ze snów.
Jednak nie. Obudziłem się w mojej zbroi ze złotym napisem z moim imieniem.


THE END

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz