- Jasne, Esperanto! - uśmiechnęłam się radośnie i pokazałam mu całe tereny, by się przypadkowo nie zgubił. Po drodze rozmawialiśmy o tym, o tamtym, o wszystkim i o niczym. Pies ogólnie słuchał, a ja paplałam całkowicie bez ładu i składu, sensu to nawet nie miało. Czasami Esperanto coś tam wtrącał lub o coś się pytał, na przykład, co tu robią lamorożce i hufalumpy. Spokojnie wytłumaczyłam, jakim cudem one tu są, i poszliśmy dalej. I dalej paplałam, bez ładu i składu.
- Ej, Anabelle, bo ja już całkowicie zgubiłem orientację w terenie, gdzie my jesteśmy? - wtrącił Esperento.
Esperanto?
- Ej, Anabelle, bo ja już całkowicie zgubiłem orientację w terenie, gdzie my jesteśmy? - wtrącił Esperento.
Esperanto?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz