poniedziałek, 28 listopada 2016

Od Sekhmet'a do Anabelle.

Było jesienne, szare popołudnie. Obudziłem się w swojej norze. W dziurze było ciepło, bo zakopałem się w liściach które wcześniej uzbierałem w lesie niedaleko mojego miejsca. Dzień jak co dzień, małe polowanie, przechadzka dookoła moich pseudo-terenów i powrót do nory. Tak chyba będzie wyglądać reszta mojego życia. Muszę w końcu gdzieś iść, nie mogę tak ciągle siedzieć w jednym miejscu, bo gdy nadejdzie zima, nie dam rady przeżyć. Miałem plan na dzisiejszy dzień. Po polowaniu, po śniadaniu, ruszę na poszukiwania jakiejś sfory, bo to jak teraz żyję, jest...jest beznadziejne. Wyczołgałem się z norki. Przeciągnąłem się, i ruszyłem w stronę lasu, aby zapolować. Długo nie musiałem szukać zdobyczy, moim oczom ukazał się duży, dorodny zając. Na samą myśl o soczystym smaku jego mięsa, oblizałem się i zaczaiłem pomiędzy drzewami. Wyczekałem dobry moment, i puściłem się w pogoń za zwierzyną. Moje umiejętności łowieckie jak zwykle dały po sobie znać, zagoniłem zająca na pustą polanę, i wiedziałem, że już jest mój. Byłem tuż za nim, gdybym się schylił chwyciłbym jego puszystego ogonka. Biegłem wpatrzony w zwierzynę. Kątem oka udało mi się zauważyć innego psa, zaczajonego w krzakach. Przez tego intruza, zdezorientowałem się, i spojrzałem w krzaki, gdzie ukrywała się tajemnicza postać. Chwilę później, głową z całej siły uderzyłem o drzewo. Odbiłem się od pnia i wylądowałem na ziemi. Zakręciło mi się w głowie, i już czułem, że będę miał ogromnego guza.Gdyby nie ból głowy, towarzyszący zawrotom głowy, podniósłbym się gotów do walki z obcym. Zza krzaków, wyłoniła się suczka przypominająca Border Collie, którą wiele razy wcześniej widywałem, jak brała kąpiel w jeziorze. Wstałem ociężale, chwyciłem się za czoło, i podniosłem jedną brew w górę.
- Wiedziałam, że w końcu będziemy musieli się zapoznać. - Odezwała się podchodząc bliżej, i wyciągając do mnie łapę. - Anabelle.
Na moim pyszczku pojawił się mimowolny uśmiech, a moje policzki się zarumieniły.
- Jestem Louis Sekhmet Inn, ale proszę, mów mi Sekhmet. - Odezwałem się i usiadłem na ziemi. Suczka zabrała łapę, bo zorientowała się, iż nie mam zamiaru podawać jej swojej łapy. Nie jestem do tego przyzwyczajony, więc nigdy nie pomyślałbym, że też mam wyciągnąć łapę. Suczka uśmiechnęła się, i chciała coś powiedzieć, ale ja byłem szybszy, i wtrąciłem się.
- Widuję cię tu dość często...- Westchnąłem. - Wyczuwałem obecność innych psów, i zastanawiało mnie, czy jest tu jakaś sfora?


                                  Anabelle ? < Uznajmy, że Sekhmet jeszcze nie dołączył do sfory ;) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz