środa, 30 listopada 2016

Od Lessie do Ashtona

Był pochmurny dzień. Z nieba spadały delikatne płatki śniegu, topniejące już w locie. Całą noc śnieg delikatnie opadł na całą dolinę. Która teraz wyglądała przepięknie. Ogólnie cały krajobraz zasłoniła delikatna mgła. Całokształt kraina zapowiadał się świetnie. Gdyby nie fakt, że to kolejny dzień szarego życia, pomyślałabym nawet, że jest sens dzisiaj zmienić coś. Nabrałam ostrego powietrza do płuc i ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. Aby dostać się do jakże pięknie zapowiadającej się doliny musiałam zejść ze stoku. Co nie wyszło mi najlepiej. W sumie z początku dobrze mi szło, jednak moje szczęście doprowadziło, że wywróciłam się o kamień skrywający się pod warstwą białego puchu i zleciałam w dół. Walnęłam z mocną siłą w coś, z początku myślałam, że to drzewo, ale kiedy usłyszałam cichy jęk zorientowałam się, że walnęłam w kogoś.
Leżałam na plecach z przymrużonymi oczami, kiedy to nade mną stanął pies. Posiadał czarno białą szatę i spoglądał na mnie pytająco ale z uśmiechem swoimi ciemnymi oczami.
- Em... - jęknęłam. - Wybacz?


Ashton?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz