niedziela, 27 listopada 2016

Od Tarina do Pioruna

Szłem brzegiem morza. Pogoda była brzydka, brzydka i jeszcze raz brzydka. Miałem ochotę z kimś porozmawiać. Nawet z kimś, kto byłby dla mnie wredny... Weszłem do wody. Była lodówata. Wyskoczyłem z niej jak oparzony (zamrożony). Zauważyłem za mną jakiegoś psa, który leżał na skale. Nie należał do sfory. Podeszłem a moje rude uszy falowały na wietrze.
- Czego?! - warknął na mnie pies więc ja przybrałem groźną minę.
- Jesteś z tutejszej sfory - uśmiechnąłem się dziwnie.
- Nie, a co? - złagodził głos ale tylko o ciutkę.
- To, że jesteś na naszym terenie! - oznajmiłem.
- Często tu bywam i co, zabronisz mi? - zaśmiał się niemiło a mi uszy oklapły.
- Nie... - wyznałem speszony.
- No właśnie, Młody odpuść! - uśmiechnął się husky.
- E...
Piorun?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz