niedziela, 27 listopada 2016

Od Tarina do Anabelle

 O nie, powiedziałem w myślach. Przede mną stała alfa sfory, Anabelle. Inteligentna j piękna suka popatrzyła na mnie.
- Witaj, królowo...-nie bardzo wiedziałem, jak odezwać się do Alfy, ba, dotąd mieszkałem w lesie gdzie ja decydowałem co i jak. Nigdy nie musiałem się przed nikim płaszczyć, a teraz? Było to wręcz wymuszone i na siłę. Suka wzbudzała u mnie respekt i szacunek. Ukłoniłem się, gdy do mnie podeszła. Czułem się przestraszony i delikatnie poniżony przez jej spojrzenie. Uśmiechnąłem się lekko a potem cały czas trwałem w Ukłoniłe.
- Czemu ciągle jesteś w pozie ukłonu? - spytała mnie, chciałem odpowiedzieć, ale mój język nie chciał się ruszyć.
- E... - wyjąkałem. Pierwszy raz bałem się suczki...
- Wyduś to z siebie! - powiedziała i uśmiechnęła się, tym samym pozwalając memu językowi się poruszyć.
- To zaszczyt spotkać ciebie na drodze... - czułem, że łapy mi się trzęsą. Nie wiem, czy to był strach, czy zdenerwowanie. Zdenerwowanie, zdecydowałem i wymusiłem uśmiech na pysku. Odwaga wróciła mi i wstałem. Spojrzałem alfie w oczy.
- Jestem Tarin Yarisso Sarim - przedstawiłem się. - I muszę iść... Moje sprawy... - wskazałem łapą do tyłu i uciekłem, co było niegrzeczne, musze przyznać.
Anabelle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz