środa, 30 listopada 2016

Od Sekhmet'a - C.D Anabelle

Sam nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Już od dawna, takie pytania odstawiam na boczny tor, próbuję ich  unikać, nie mam pojęcia co mnie do tego nakłoniło. Może nie powinienem nawet zaczynać tematu o miłości, powinienem zmienić bieg rozmowy i zacząć gadać o czym innym, ale to jest silniejsze ode mnie. Spojrzałem na nią. Może nie powinienem wracać do przeszłości, ale widząc Anabelle, przypomniała mi się Yarissa, moja była partnerka...Są takie podobne...Oczy zaszkliły mi się od łez, a ja od razu odwróciłem łeb. Usiadłem na podłodze, i zawiesiłem łeb. Łezka skapnęła na podłogę. Anabelle odwróciła się ostrożnie, i podbiegła do mnie. Kucnęła na przeciwko mnie, i podniosła mój pyszczek w górę. Zarumieniłem się, nie wiem z jakiego powodu, ale jakoś tak wyszło. Po moim pyszczku leciała już kolejna łza, jednak Anabelle wytarła ją swoją łapą.
- Dlaczego płaczesz? - Zapytała. - Powiedziałam coś nie tak?
Nie zdziwiłem się, że się przejęła. Może teraz coś pomyśleć, coś, co akurat mogło wydawać się prawdą, jednak nią nie było. Ja nie wiem, mnie i Anabelle nie łączy żadne specjalne uczucie, chcę się od tego uchronić, ale chyba nie potrafię. Pociągnąłem nosem.
- Przypomniał mi się ktoś....Jesteś do niej podobna.. - Zajęczałem. Może to zachowanie nie było aż takie męskie, no ale cóż, jestem wrażliwy, mam kruche serce. Spojrzałem w jej cudne dwukolorowe oczy. Dlaczego padło na nią? Przecież są tu inne suczki. Nie, nie mogę na to pozwolić. Odsunąłem pysk od jej łapy, i zakryłem łapami twarz. Anabelle siedziała obok mnie, i czekała za pewne, aż wstanę i się ogarnę. Kiedy już trochę udało mi się zapomnieć o Yarissie, wstałem i wytrzepałem się. Resztę drogi szliśmy w ciszy. Nie wiedziałem, czy mam coś powiedzieć, czy coś zrobić..Byłem totalnie przybity, raczej już nic nie poprawi mi dzisiaj humoru. Dotarliśmy do jakiegoś dużego drzewa. Anabelle powiedziała, że usiądziemy pod nim i odpoczniemy. Kiwnąłem tylko głową, nadal się nie odzywając. Usiadłem po drugiej stronie drzewa tak, aby nie musieć siedzieć obok Ann. Nie chciałem jej sprawiać przykrości, w cale nie robiłem tego bo jej nie lubiłem. Wręcz przeciwnie, bardzo ją polubiłem, jest zabawna, miła i wesoła...Ale nie mogę pozwolić, aby nasza znajomość zmieniła się w coś innego. Chociaż, nie zaszkodzi mi spróbować...Nie! Temat zamknięty, przyjaźń, nic więcej. Egh..Ok. Nie wytrzymałem, poszedłem tam do niej, i usiadłem obok wpatrując się w ziemię.
- Skoro przeze mnie wracają ci wspomnienia z przeszłości, może nie będę nachalna, po prostu dam ci spokój. - Mruknęła Anabelle.
- Nie, posłuchaj Anabelle. Nie chcę stracić tak dobrej znajomej, tylko dla tego że jesteś do kogoś podobna. Przeboleję to, kiedyś się przyzwyczaję i nie będę zwracał uwagi. - Położyłem uszy po sobie.
- Przebolejesz? - Podniosła brew w górę, i zrobiła oburzoną minę. - Mówię ci, skoro aż tak smucisz się na mój widok, po prostu na mnie nie patrz.
Oh, czy te suczki muszą być takie uparte?!
- Nie! Anabelle, czemu jest z tobą aż tak ciężko się dogadać? - Mruknąłem zirytowany całą tą sytuacją.
- Mówiłam, skoro robię ci aż taki problem, to po prostu na mnie nie patrz i się nie odzywaj. - Warknęła. Widać było po niej że już nudzi ją moje towarzystwo. Nie rozumiała o co mi chodzi, i właśnie nie miałem chęci jej wyjaśniać. Może powiedzieć jej wprost?
- Ann, jesteś piękną, mądrą i wartościową suczką, a ja jestem głupim, beznadziejnym psem, który łudzi się, że go polubisz i nie będziesz miała go za śmiecia, tak, jak inne suczki. - Zacząłem, wpatrując się w dal. - Zauroczyłem się, ale to bezsensu, nie chcę, od kilku lat uciekam przed miłością, ale nie umiem..Nie umiem...
Oparłem się plecami o drzewo, i łapą zakryłem oczy. Westchnąłem głęboko. Wiedziałem, że mnie nie zrozumie. Siedziała cicho, nie odzywała się.



Anabelle ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz