środa, 30 listopada 2016

Od Esperento - Konkurs - CZ. II "Za duża zbroja i przejażdżka na ręce olbrzyma."

Streszczenie poprzedniego opowiadania:
Niebieski dym... Wepchnął mnie do świata olbrzymów! Mam staczać walkę na śmierć i życie w celu odzyskania kamienia mocy. Krótko nie?
Teraźniejszość:
Jaki jest sens życia? Po co rano wstajemy, myjemy się, idziemy do szkoły, 'pracy'? Po co w ogóle wstajemy z łóżka, przecież i tak do niego wrócimy...
Podobno życie to nie jest zgadywanka co odpowiedziała większość tak jak "Familiada" czy "Zgaduj, zgadula". Podobno żyje się na sto procent i trzeba postawić na jedną odpowiedź oraz być pewnym, lub niepewnym, swojej odpowiedzi, swojego wyboru. Ech. Czasem w życiu zdarzają się zaskakujące i niewytłumaczalne przypadki, które można uznać za para nienormalne. Te przypadki to próba charakteru. Życie jest pełne niespodzianek i czasem nasza zapadnia szczęścia, która do tej pory była zasłonięta i trzymała się mocno. Szczęście nie ustępowało aż tu nagle, pufff, i zapadnia się zapada ukazując czarną czeluść. Czeluść, która ziała czarnym nieszczęściem...
~*~
Nie wiem czy ktokolwiek się ze mną zgodzi, ale najgorsze jest to poczucie bezsilności, uczucie, które ma nad nami większą władzę niż my sami. Przez nie, nawet gdybyśmy chcieli coś zrobić nie możemy. To uczucie zdawało nam się śmiać prosto w twarz z głosem, którego ton jest przepełniony szyderczością, poczuciem własnego zwycięstwa, pewnego rodzaju triumfu, mówiący bez ogródek "Widzisz? Nie możesz nic zrobić! Ha! Jesteś słabeuszem, nic nie wartym pędrakiem, który nie ma już szans, by się przepoczwarzyć. Teraz patrz jak niszczę ostatnią nadzieję jaka Ci pozostała!". Być może istnieje jakieś wymyślone przez Einstaina czy innego tam Teslę lekarstwo, które zwiększa poczucie własnej wartości i pomaga nam przezwyciężyć to szydercze uczucie bezsilności. Ja osobiście jeszcze do niego nie dotarłem chociaż cały czas idę na przód. Lecz mimo to, że nic nie mogę z tym zrobić znalazłem się w tej wielkiej czarnej pustce bezsilności w tym czasie, kiedy właśnie zgodziłem się na coś czego logicznie rzecz biorąc nie dokonam.
~*~
Skaperen patrzył na mnie wyczekująco. Tam jakby oczekiwał jakiegoś opisu planu, pomysłu. Ja natomiast oczekiwałem od niego wielu rzeczy między innymi powiedzenia gdzie jest to Królestwo Cieni i z kim mam zamiar walczyć. Jednak nie.
- To może powiesz mi czego mam się spodziewać? Jak wygląda ta kraina i kto jest tym złodziejem tego drogocennego kamienia? - spytałem tym samym przerywając unoszącą się w powietrzu niezręczną ciszę. - Możesz jeszcze trochę bardziej uściślić swoją wypowiedź i podać mi więcej informacji? - dodałem widząc otumanienie na twarzy, wielkości stodoły, giganta. Ten natychmiast jakby otrząsnął się z transu i natychmiast energicznie pokiwał głową. Z jego opisu wynika, że złodziejem jest jego brat - Reaxtoix, który zapragnął władzy swojego ojca. Podobno podczas koronacji na króla krainy olbrzymów ukradł berło tym samym zyskując moc, która włada wszelkimi mocami. Wiadomo również, że osiedlił się w Krainie Cieni. Nikt jeszcze nie zdołał tam trafić a co dopiero pokonać Reaxtoixa. Jego zamczysko, stare, sponiewierane i szare, jest otoczone wszelkimi zaklęciami ochronnymi. Sam budynek jest o wiele starszy od tego, w którym aktualnie się znajduję, a także o wiele bardziej zniszczony. Leży na kompletnym pustkowiu. Nawet piach jest tam szary. Szpiczaste skały wyrastają nierównomiernie z ziemi. Tyle się przynajmniej dowiedziałem.
- To tyle. - powiedział Skaperen oddychając głęboko. Tak jakby się zmęczył. - Jako iż nie mogę tam z Tobą pójść to pozwól, że podaruję Ci kilka rzeczy. - dodał i pobiegł na zaplecze po chwili wracając ze zbroją, mieczem, który miał ostrze długości dwóch mnie, tarczą oraz jakimś czymś. Wyglądało to trochę jak termos na herbatę lecz zarazem jakoś inaczej. Trudno potem się będę tym przejmować jaki to ma kształt. Wracając do rzeczy. Wszystko było co najmniej trzy razy większe ode mnie, więc gigant stojący przede mną i trzymający to wszystko w swoich wielkich łapskach spoglądał to na mnie, to na te wszystkie bojowe rzeczy. Po chwili uśmiechnął się z zakłopotaniem. - Widzę, że muszę trochę zmiejszyć rozmiar tych rzeczy. Zajmnie mi to około dwudziestu czyerech godzin, więc ty możesz pójść na górę i sobie jakiś pokój.- rzekł jeszcze raz biegnąc w stronę zaplecza. Po chwili słychać było stukania i odgłosy pilarki. Ja wzruszyłem ramionami i poszedłem w miejsce wyznaczone przez olbrzyma. Przeszedłem przez długi kamienny korytarz, wspiąłem się po krużgankowych schodach i znowu znalazłem się w kolejnym, długim korytarzu z marmuru. Przechadzałem się w te i we wte, by znaleźć odpowiedne drzwi. W końcu wybrałem. Wysokie, lekko pozłacane, z wyrzeźbionym ogromnym smokiem. Ledwie ich dotknąłem a one już się otworzyły. Ujrzałem pokój. Ogromny pokój ze ścianami wyłożonymi miękką tkaniną w monotonne trózęby. W każdym rogu czworokątnego pokoju stało atłasowe krzesło, a na środku stał stół. Drewniany z drzewa bukowego jak mniemam. Okno było duże i wpadało przez nie masę światła. Pod okniskiem stało łóżko. Z jedwabnymi kotarami oraz w turkusowym kolorze. Po wyczerpującej podróży byłem niezmiernie zmęczony i od razu padłem na łoże.
~*~
Rankiem obudziło mnie walenie do drzwi. Podskoczyłem jak oparzony gdy powietrze rozdarł krzyk Skaperena.
- JUŻ GOTOWE! - krzyczał dobre dziesięć minut zanim na dobre się nie wybudziłem. Przetarłem łapą oczy i zadarłem głowę do góry by spojrzeć na olbrzyma. - Twoje rzeczy są gotowe. - dodał już spokojniej i połorzył przede mną poprawioną złotawą zbroję ze smokiem na piersi, miecz w skórzanej pochwie ze srebrną rekojeścią wysadzaną kamieniami, hełm z pióropuszem, tarczę z herbem smoka. - Zakładaj. Musisz wyruszyć. - dodał poważniej, tak jakby wydawał rozkaz. Zrobiłem to co on mi kazał. Po jakichś pięciu minutach stałem w pełnym uzbrojeniu, z miny Skaperena wnioskując iż wyglądam jak pajac. Olbrzym schylił się i podniósł mnie dwoma palcami i wybiegł z pokoju nawet nie zamykając drzwi. Podróż mijała w milczeniu głównie opierając się na podziwianiu coraz to nowych krajobrazów, których nie będę w stanie opisać. Na ręce olbrzyma kolebałem się co jakiś czas naprężając mięśnie w obawie, że spadnę.
~Trzydzieści minut później.~
Stanęliśmy. Przed sobą zobaczyłem czarną niepospolitą pustynię, z której dna wybijały się na powierzchnie ostre kolce. Dokładnie tak jak opisywać Skaperen.
- To ja wracam, a Tobie życzę udanej walki. Powodzenia!- krzyknął na odchodne i poszedł w stronę powrotną. No to teraz zostałem pozostawiony samemu sobie.
Świetnie.


CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz