Zaśmiałam się cicho.
- Nie martw się, wszyscy tutaj ignorują alfę. Przyzwyczaiłam się. - uspokoiłam go. Pies nadal jednak był zmartwiony.
- Nie powinno tak być. - zauważył, niewzruszony.
- Hmm? - zamyśliłam się na chwilkę. - Może. - powiedziałam po chwili, patrząc Sekhmet'owi w oczy. - Ale to i tak nie ważne. - dodałam, po czym on odwrócił wzrok. Ech, nigdy go nie zrozumiem...
- A więc? - spytał, patrząc na mnie wyczekująco. Nie, nie wiedziałam czego tak wyczekiwał, więc po prostu coś wymyśliłam.
- A więc, teraz pozostawiam twój los w rękach lamorożców - spojrzałam kątem oka na trzy stworzonka, które nam się przyglądały - a sama muszę załatwić parę spraw. - uśmiechnęłam się, i poszłam. Usłyszałam jeszcze jęk Sekhmeta, aczkolwiek nic z tym nie zrobiłam. Parę spraw... Jakich spraw? Wymyśliłam to, żeby po prostu pójść...
- Ej, Ann. - pies mnie dogonił. Hmm, widocznie nie przypadł do gustu lamorożcom, a szkoda. Byłby ubaw.
- No? - spytałam, wpatrując się w horyzont.
- Masz partnera? Albo miałaś? - to pytanie wyprowadziło mnie z równowagi, bowiem sprawiło, iż zaczęłam myśleć o przeszłości.
- Kiedyś było blisko... - powiedziałam cicho, na tyle, by tego nie usłyszał. Myślałam teraz oczywiście o Nicolay'u, jednak ten teraz stracił pamięć, więc to się nie powtórzy. - Nie, nie mam. - powiedziałam głośno. - I nigdy nie miałam. - dodałam po chwili.
Sekhmet? Wena poszła na spacer...
- Nie martw się, wszyscy tutaj ignorują alfę. Przyzwyczaiłam się. - uspokoiłam go. Pies nadal jednak był zmartwiony.
- Nie powinno tak być. - zauważył, niewzruszony.
- Hmm? - zamyśliłam się na chwilkę. - Może. - powiedziałam po chwili, patrząc Sekhmet'owi w oczy. - Ale to i tak nie ważne. - dodałam, po czym on odwrócił wzrok. Ech, nigdy go nie zrozumiem...
- A więc? - spytał, patrząc na mnie wyczekująco. Nie, nie wiedziałam czego tak wyczekiwał, więc po prostu coś wymyśliłam.
- A więc, teraz pozostawiam twój los w rękach lamorożców - spojrzałam kątem oka na trzy stworzonka, które nam się przyglądały - a sama muszę załatwić parę spraw. - uśmiechnęłam się, i poszłam. Usłyszałam jeszcze jęk Sekhmeta, aczkolwiek nic z tym nie zrobiłam. Parę spraw... Jakich spraw? Wymyśliłam to, żeby po prostu pójść...
- Ej, Ann. - pies mnie dogonił. Hmm, widocznie nie przypadł do gustu lamorożcom, a szkoda. Byłby ubaw.
- No? - spytałam, wpatrując się w horyzont.
- Masz partnera? Albo miałaś? - to pytanie wyprowadziło mnie z równowagi, bowiem sprawiło, iż zaczęłam myśleć o przeszłości.
- Kiedyś było blisko... - powiedziałam cicho, na tyle, by tego nie usłyszał. Myślałam teraz oczywiście o Nicolay'u, jednak ten teraz stracił pamięć, więc to się nie powtórzy. - Nie, nie mam. - powiedziałam głośno. - I nigdy nie miałam. - dodałam po chwili.
Sekhmet? Wena poszła na spacer...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz